Aktualności

Misja specjalna „Kuchennych rewolucji”

Jak się okazuje nawet doskonała lokalizacja restauracji, to za mało, aby przyciągnąć gości. "Bistro Obora” nie tylko nie zachęca swoją nazwą, ale też nastawieniem właściciela, który przybyłych gości wita marsową miną. Odwiedzających zaś robotników – upomina i karci za brudne buty czy nieodnoszenie po sobie talerzy. Czy „Kuchenne rewolucje” będą w stanie zamienić to miejsce w przyjazny lokal, do którego przychodzi się z przyjemnością, nie tylko dla smacznego menu, ale również życzliwych właścicieli?

Chociaż Pan Waldek i Pani Mariola nie mieli doświadczenia w gastronomii, postanowili spróbować swoich sił i otworzyć restaurację. Nazwę „Obora” wymyślił Pan Waldek, chcąc w ten sposób podkreślić usytuowanie lokalu, na miejscu którego w przeszłości znajdowały się pomieszczenia gospodarcze pobliskiego pałacu.

Lokalizacja restauracji jest naprawdę świetna. Tuż obok znajdują się liczne sklepy, a na parkingu wciąż nie brakuje podjeżdżających samochodów. Chociaż wszystkie osoby parkujące obok lokalu są potencjalnymi klientami, to jednak w lokalu wciąż widać pustki. Standardowe menu, w którym znaleźć można pierogi, flaki czy zupę pieczarkową nie są jednym problemem. Dołącza do tego wiecznie zniesmaczona i niezadowolona mina właściciela, który zamiast z życzliwością i uśmiechem witać gości – wręcz ich zniechęca.

Chcąc ratować lokal, właściciele postanowili wprowadzić tanie pakiety obiadowe za 14 zł. Niska cena spowodowała jednak, że lokal coraz tłumniej zaczęli odwiedzać robotnicy, którzy swoim zachowaniem irytowali Pana Waldka.

Napiętą atmosferę podsycało dodatkowo niezadowolenie kucharek, które w żadnej sytuacji nie mogły liczyć na pomoc ze strony szefa. Czy „Kuchenne rewolucje” będą w stanie odczarować złą sytuację lokalu i przekonać Pana Waldka do zmiany nastawienia?

Więcej o programie na DoradcaSmaku.pl

Więcej aktualności

Zarządzaj plikami cookies